Znowóż ptak rzadkiej maści...Tonton Macoute...
Straszydło haitańskie, którym załamane mamy uspokajały swe nadpobudliwe pociechy, i którego imię notabene przetłumaczyć można na Dzieciojad...
Prawda, że zachęcająco?
Podobnie pomyślał haitański dyktator Francois Duvalier tworząc swe tajne oddziały ochotniczej milicji, które słynęły z niezwykłego okrucieństwa i siały grozę przez kilkadziesiąt lat. Stąd też pewnie wzięła się ich nazwa - Tonton Macoutes...Wyobraźcie sobie takiego ORMO-wca z maczetą...
Czym kierowali się założyciele brytyjskiej jazz-rockowej formacji nazywając się Dzieciojadem? Jest to pytanie retoryczne, tak samo jak pytanie dlaczego tylko jedna płyta?
Zespół powstał w 1971 roku, nagrał jedyny swój album (która to już taka historia) i słuch o nim zaginął. Z wielką szkodą dla fanów jazz-rocka i muzyki w ogóle... Na tym bezcennym krążku czeka na nas progresywny rock w połączeniu z ogromnymi dawkami różnego rodzaju jazzu, pełen fenomenalnych popisów instrumentalnych panów:
Paul French - piano, organy i wibrafon
Chris Gavin - bass i gitary
Dave Knowles - saxofony, flet i klarnet
oraz Nigel Reveler - perkusja
Utwory aż kipią pomysłami i różnorodnością. Nie ma na płycie dwóch podobnych stylistycznie kawałków, ale wysłuchanie tego magicznego albumu w całości upewnia nas jedynie o jego niezwykłej harmonii. Szkoda tylko, że zespół podzielił los swoich kolegów po fachu (Indian Summer, Spring) spod skrzydeł legendarnej wytwórni RCA i zakończyli karierę wkrótce po debiucie...
Utwory:
1.Just Like Stone
2.Don't Make Me Cry
3.Flying South In Winter
4.Dreams
5.You Make Me Jelly Roll
6.Natural High - pt 1
7.Natural High - pt 2
Poniżej link do połączonych ze sobą utworów 6 i 7, ale zachęcam niedowiarków do zapoznania się również z pierwszą 5.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz